Polska wiejska



czwartek, 23 czerwca 2016

Noc świetlików

"SOBÓTKI" Hanna Ożogowska

Po wiślanej toni,
po wiślanej fali
sobótkowe wianki
płyną coraz dalej.

A ten najpiękniejszy
z chabrów i rumianku
Kasia plotła sama
dzisiaj o poranku.

Plotła go na miedzy,
rwała kwiaty w zbożu,
by ten wiejski wianek
pokłonił się morzu.

Dwa lata temu, gdy wspólnie z mężem i szwagrem, po piwowarskich wycieczkach w lekkiej nieważkości, wracaliśmy do domu. Walter rzekł.
                  -Fajnie by było, gdyby dziś była noc świetlikowa- myślę sobie - Niedoczekanie! Tutaj?
 Po czym ku zdziwieniu mych oczu. Pośród wysokich traw, na które lekko padało srebrzyste światło księżyca. Pojawiały się i znikały małe świetliste punkciki. Robaczki niczym dzwoneczki rozbrzmiewały i gasły.  Nasza euforia była, wręcz w tym momencie nie do ogarnięcia. Obraz jawił  się jak mara nocna i halucynacja ciemności. A chwili nie zapomnę do końca życia.  Teraz gdy świetliki mają swój okres aktywności, bo to najkrótsze noce w roku, mam ochotę zgarnąć męża i pójść na nocną przechadzkę nieopodal domu. Jednakże i jemu i mi codziennie, gdy zmrok zapada przeszkadza w tym piasek pod powiekami, magnetyzm poduszki oraz perspektywa nocnego głodu Felka. Pocieszeniem dla mnie jest tylko to, że noce są zimne i robaczki nie chętnie świecą.





W kulturze niskich lotów, bo w bajkach dla dzieci, a przecież wszyscy dziećmi jesteśmy. Pojawił się fantastyczny i heroiczny bohater Rey i był on świetlikiem z bajki "Księżniczka i Żaba". Jak macie dzieci polecam, ale i nawet jako dorośli oglądajcie bajki... bo tak jak niby danonki budują kości, tak dobre bajki budują kościec moralny człowieka.  Dorośli często zapominają o wartościach, od przybytku przecież głową nie boli, i chorują na osteoporozy moralne i duchowe, a potem dziwią się ze coraz to gorsze pokolenie... bo dbać należy nie tylko o ciało ale i ducha, on także potrzebuje higieny i siłki. ;)



Robaczki świętojańskie, a właściwie samice tego chrząszczowatego insekta, wabią samców świecąc odwłokami. Wybrały sobie właśnie noc przesilenia letniego. Podobnie nasi pogańscy przodkowie,  których obrzędy mimo asymilacji przez chrześcijaństwo są i były bardzo żywe.  Przede wszystkim dawne obrzędy związane z nocą kupały (uwaga! Tej nazwy nie lubię,  mianowicie bardziej wiejskie i folkowe to noc świętojańska i sobótka) odnoszą się do młodości, płodności i prokreacji. Dawniej tej nocy, nie obowiązywały żadne zasady wydawania kobiet za mąż poprzez swata. Często obrzęd ten był wykorzystywany przez młodych zakochanych, w niweczeniu interesów rodowych- miłość ponad wszystko, jakie to romantyczne. Ale mniejsza o większość.



Tej nocy cielesność górowała, dla Słowian i Bałtów było to czymś normalnym. Od razu mi się przypomina scena Nocy Kupały ze "Starej Baśni". Kiedy to Siemowit porwał dziewkę, powierzoną bogom i dostało mu się. Legenda mówi też o "Sobótce", która zginęła oczekując ukochanego zabita przez najeźdźców. W "Starej Baśni" tez jest taka scena z Bujakiewicz. Ale wróćmy do tematu macierzystego.  Dla Chrześcijan średniowiecznych owa cielesność stanowiła TABU, była ocenzurowana. W gruncie rzeczy chodziło o to samo w obrzędach, których z tradycji folkloru i wsi nie udało się wykorzenić. Wianek na wodzie to symbol cnoty, zatem który złapie wianek ten posiądzie cnotę panienki. I co myślicie że młode chłopaki nabuzowane testosteronem pozbawione internetu i różnych innych gadżetów, nie robili ustawek. Jeśli wianek zatonął to niestety staropanieństwo, bo ileż ten wianek może dryfować. Chętnego nie było to i starą panną trzeba zostać, a jak wianek w sitowiu to późne zamęście- najwyraźniej któryś niezdecydowany.
 Po akcji wianek, było oficjalne przyzwolenie na obcowanie z panną. To jest poszukiwanie po krzakach kwiatu paproci, a ten rytuał to z tego co wiedziałam dotychczas był po prostu pretekstem do parowania się. Kiedyś natrafiłam w necie na artykuł dotyczący seksu przedmałżeńskiego na wsi. Była w nim wzmianka, że jeśli para tej nocy ... to później dziecko to taki seks jakby nie był grzechem i kobieta brzmienna musi być poślubiona. 



Przesilenie letnie obfituje zazwyczaj w bogactwo rozmaitych ziół, jak wiemy u prastarych ludów,ale i również w wiejskim folklorze. W tym okresie czerwca zakwitają dziurawiec i kwiat paproci. Dziurawiec jest to specyficzne zioło, które ma właściwości wyciszające, antydepresyjne i uspokajające. Wydziela specyficzną czerwoną barwę, dlatego zazwyczaj krów nie wypuszczano na łąki, które obfitowały w to zioło. Napary i nalewki z dziurawca miały moc uszczęśliwiającą, jest antidotum na poczucie samotności i rozwianie wszystkich smutków, dlatego nazywano tą roślinę "arniką dla nerwów". Nalewkę z dziurawca poleca się kobietom w latach przejściowych i osobom, które cierpią na różnorodne stany lękowe. Ze względu na swoje zastosowanie dziurawiec w kulturze występuje także pod nazwami: ziele świętego Jana, arlika. Rosjanie nazywają tą roślinę zwieroboj- w dosłownym tłumaczeniu, brzmi to zwierzobójca. Współcześnie używanie dziurawca wraz z antykoncepcją powoduje jej osłabienie. Bardzo dziwne, że zioło, któremu przypisywane są magiczne właściwości, zakwita w pradawne święto płodności i w niwecz obraca dzisiejszą najbardziej skuteczną formę antykoncepcji. Słowianie wierzyli, że dziurawiec chroni kobiety ciężarne przed czartami, które im i nienarodzonemu dziecku szkodzą.



,

niedziela, 24 kwietnia 2016

Pora na Dobranoc...

W ramach dygresji napiszę na początku, że bocian był okrągły tydzień... Zrobił nas w bambuko i się zmył od dwóch dni już go nie ma... A może żona go porzuciła i nie przyleciała... Nikt nie zna bocianich spraw, ale u nas  gościnie pożerował najadł się i nie ma, za rok na wiosnę nauczę już może Felka modlić się o bociana...


Żyła sobie kiedyś pewna rozczochrana Sowa. Roztargniona była, wiecznie coś gubiła, w domu artystyczny nieład, ale Sowa bardzo się starała. Mądra to i ona była, lecz niezwykle zapominalska. Wylatując na kolacje ze trzy razy zawsze do domu wracała, bo czegoś ZAPOMNIAŁA. A jak wracała to cupnęła za każdym razem na stołeczku policzyła do dziesięciu, a żeby po drodze na kolację cwany lis, przez jej roztargnienie, jej nie capnął.
I tak pewnego dnia, gdy to zmęczona Sowa po nocnych imprezach, chciała iść spać, na małego aftera wpadła do niej Pustułka. O TA TO! Figura jak u Chodakowskiej, smukła zwinna sprawna, make up, że mucha nawet jej na pomadce nie siada. Biżuteria nówka, dodatki świetnie dobrane do jej cętkowanego żakieciku- pewnie już u Sroki na zakupach była! Ideał po imprezie wygląda jak przed i te jej zdrowe odżywianie! A Sowa jak to Sowa, tu gdzieś za dużo się w boczkach pozbierało, na głowie już wszystko się roztarmosiło, makijaż rozmazany... Nic tylko zgon po imprezie... I jeszcze do tego odbija się czosnkiem bo za dużo Kebab-myszy zjadła!
      - O stara! Ty tak długo nie pociągniesz!- powiedziała z uśmiechem na widok Sowy Pustułka.
      - Przecież Tobie to tylko wizażowy remanent potrzebny. No i DetoX też!- dodała z przekąsem- Jak się bawić to się bawić ale zdrowy tryb życia musi być! Nie ma Lipy!
      - OOOOO!!!- Ziewając zaczęła Sowa- Łatwo Ci mówić, jak Ty taka ogarnięta zawsze byłaś, zresztą co jak co ale SPONTAN rządzi się własnymi prawami- definitywnie znudzona legła na kanapie!
      - No NIE! Wypraszam sobie, myślisz, że to, co wydaje Ci się, zawsze to jest, ot tak Sobie! A no powiem Ci, że się mylisz! Bo nie!! Ja na to ciężko haruje, kiedy ty zajadasz się hot dogami z nornic popijając kofeinowe resztki ze śmietnika. W ogóle to czemu ty wiecznie jesteś taka zmęczona! -
I nagle sufit się trzęsie, sypią się drzazgi i cały serwis do kawy podskakuje w gablotce! Bo Sowa nie wiem czy to z lenistwa, czy lubi dziuple sobie wybrała tuż opodal ruchliwej drogi.
      - I widzisz gdyby nie Ty to teraz bym się na prawy bok przewracała, to tylko TIR do Hipermarketu o tej porze przejeżdża, jeszcze 5 takich i już wtedy śpię. Swoją drogą w tym hipermarkecie można wciągnąć coś słodkiego, tylko niech ich Szlag trafi! Dlaczego nie pogaszą tych świateł na tym martwym polu.
     - Oj Sowo w literaturze i naturze swej podobno, za mądre zwierze uchodzisz, a tu klops!! Problem twój jest w tym, że balujesz i jeszcze na bezsenność cierpisz. Dobra idź już spać moja nocna gwiazdo, a jutro do mnie wpadnij na żuka w sosie mrówkowym, coś zaradzimy.
Następnego dnia, a właściwie nocy, Sowa odwiedziła Pustułkę. A ta miała piękne gniazdo, które od Wronki- tej co do Anglii za robota poleciała- kupiła.
    - No, no, no koleżanko! Ale Ci się mieszkanie trafiło, na 10 piętrze u szczytu drzew z takim zapierającym dech widokiem... Ech! Tej to dobrze!-
   - Chodź, chodź czuj się jak u siebie... Przygotowałam dziś dla nas Pasikonika w sosie z much oprószonego muszymi skrzydełkami, a na deser komarowe smoothie.
   - Ty chcesz mnie zagłodzić?! Szkoda, że nie ma udek mysich zawijanych w tłuszczyk... O śniły mi się dziś i nabrałam takiej ochoty.
   - O nie! Dziś jesteś moim gościem i spróbujesz mojej kuchni, gwarantuje nie pożałujesz.


I tak Sowa wybałuszała swoje wielkie oczy, bo dania Pustułki trafiły w jej gusta. Dodatkowo przy okazji zrobiły sobie dzień SPA. Pustułka poduczyła Sowę jak zadbać o dobry LooK! Zrobiła jej mega makijaż, i przede wszystkim Sowa się wyspała! Bo się zasiedziały za długo i już nie opłacało się lecieć do dziupli Sowiej na sen! Sowa rano spojrzała w lustro i poczuła się jak nigdy, wyglądała świetnie, czuła się świetnie i zrozumiała, że to nie jest trudne... Aż miała ochotę wrzucić selfie na ptakbooka i wykrzyczeć światu, że jest cudownie! Pożegnała się pięknie i odleciała...
A któregoś razu nad rzeką spotkała Pustułka panią Słowikową co jej mąż się wiecznie spóźnia na kolację. I wdały się w rozmowę!
    - A widziała Pani tę Sowę! No rewelacja babka!! Zadbana wyspana, tak się zmieniła i kupiła nową dziuple, taka po dzięciole starym. Ostatnio Kowaliki jej drzwi powiększały... I co ptaki ćwierkają nad sosnowym borem, podobno ktoś się tam kręci- puściła oczko do Pustułki Pani Słowikowa- Ech takiej to Dobrze!
    - To cudownie! Dawno jej nie widziałam, a może Pani ma ochotę na babski wieczorek, jak tak pani często na spóźnialskiego męża czeka, to może niech on poczeka na Panią, z chęcią zjadłabym kolacje w miłym towarzystwie.
    - A wie Pani! Czemu nie!


Oby każda z nas miała taką PUSTUŁKĘ w swoim życiu! Żeby nas kiedy trzeba wyciągnęła z Sowiej Dziupli.

niedziela, 3 kwietnia 2016

Gąski Gąski do domu!!!/ Modlitwa o bociana

Gąski, Gąski do domu!
- Boimy się!
Czego??!
- Wilka złego.
A gdzie on jest?!
- Za górami, za lasami.
Co robi?
- Ostrzy nóż!
Na kogo?
- Na NAS!!
GĄSKI GĄSKI DO DOMU!!!





Rozlega się pisk i wrzask na placu zabaw, bo wszystkie przedszkolaki próbują przed wilkiem dobiec do żywopłotu, żeby się uratować. Pamiętam to z dzieciństwa, kiedy na placu zabaw. gdy było ciepło odbierali nas rodzice z przedszkola, ale w Gąski bawiły się zazwyczaj te dzieci, które zostawały najdłużej, była to już mała grupka niedobitków. Czasami było tak, że chciałeś żeby mama już przyszła, ale czasami nigdy w życiu. Teraz gdy pójdę na plac zabaw, który wtedy był wielki wszystko jest tam tak małe, że sięga mi do kolan!! Świat z perspektywy dziecka jest niesamowity. Oczywiście ja nie zawsze zostawałam w przedszkolu do końca, ale były takie dni gdy musiałam. Zazwyczaj wolałam zostać dłużej niż przyjść za wcześnie, tuż przed śniadaniem.
Czas mija, przemija, niby szybko jak kropla deszczu, która niepostrzeżenie spadła Ci na policzek w słoneczny dzień. A wszystko jakby za mgłą, jakby wspomnienia z dzieciństwa też w ulotności pamięci można było zobaczyć tylko w kuli szklanej, Jest wieczór i wszyscy śpią, a ja zaglądam do łóżeczka i widzę śpiące, pachnące niemowlę, które jeszcze chwile temu czułam całą sobą gdy kopało mnie od środka. A teraz czasami ciężko sobie przypomnieć jak to było, kiedy to trwało zaledwie chwilę. Śpi smacznie rączki wystają przez szczebelki łóżeczka, buzia otwarta, a z niej w pół wyleciały smok, gdzieś obok leży brudny kotek, który jest lekiem na lęki, samotność i zasypianie brzdąca. Myślę sobie- CÓŻ za cudowna chwila. Po czym zasypiam i skoro świt budzi mnie słońce to na niebie i to w łóżeczku, które stanie wołą YYYY i się cieszy szczerząc dwa malutkie bialutkie ząbki na dole. Czas jest ulotny i tylko w ten sposób mogę go zatrzymać, bo inaczej któż zapamięta, ten moment, gdy za chwilę maluch będzie już starszakiem i szedł do szkoły. Na całe szczęście gdy się jest dzieckiem to dzieciństwo trwa tak strasznie długo, a czas wolniej płynie.
Jedynie pory roku są te same i co roku coraz krótsze. Bo jeszcze chwile temu chowałam ozdoby bożonarodzeniowe, a już dekoruje dom na Wielkanoc, mgnienie oka!
Za oknem słońce ponad polami kręci swój nieobłagalny krąg cyrklem i już wiesz, że wiosna gdzieś w kwiecistej sukni tańczy z zimą tańce na pożegnanie. Odkąd mieszkam na wsi sygnał wiosny ma swój dźwięk, bardzo charakterystyczny https://www.youtube.com/watch?v=VicvIR4It4k O taki dźwięk!
Gąski! Mieszkam na Gąskach i od lat może nawet setek to miejsce odpowiada dzikim gęsiom. Babcia mi powiedziała, że tu przylatują gęsi po zimie i się grupują, potem stąd wyruszają budować gniazda i szukać jedzenia. I to prawda, gdy usłyszałam przelatujące gęsi nad domem, a słychać je doskonale gdy ma się sypialnie na poddaszu, wiedziałam, że zaraz będzie wiosna. Gąski przyleciały do domu... Jest ich mnóstwo a zaraz po nich pojawiają się Żurawie donośnym krzykiem na pustych jeszcze polach obwieszczają swoje przybycie, olbrzymie ptaki. Wszystko jeszcze szarobure, ale ptaki zapowiadają idzie wiosna cieszcie się!! No to cieszymy się Gąski do domu przyleciały, siedzi parka zazwyczaj około godziny 6 opodal stawku dumnie pokazując swoje jaskrawo pomarańczowe dziobki. Kiedyś słyszałam, że zanim ja pojawiłam się w życiu mojego męża i on w życiu moim u nas w kurniku była na wychowaniu dzika gęś, ale odleciała do swoich. Kto wie może wraca do domu i siedzi ze swoim mężem opodal stawku. Ja z moim mężem też budzę się z zimowego snu, przylatuję do domu z radością obwieszczam światu, że nowy rok nowe życie nowe wszystko nowe budzi się świeżość, rodzi się na nowo...

MODLITWA O BOCIANA

Bocian Wojtek co został sam na gnieździe i odleciał 


Szanowny Bocianie,

Dostojny Ptaku szlachetny uracz nasze gospodarstwo w tym roku swoją obecnością, spraw abyśmy mogli się cieszyć z tego jak wieczorem po całym dniu witacie się ze swoją ukochana pozdrawiając siebie nawzajem odchylaniem głowy i klekotem. Smutno i pusto u nas gdy nie widać Was na kominie śpiących na jednej nodze. Jak radośnie gdy dzielicie się z nami narodzinami małych puchatych bocianiątek. Wasz dom już dostojnie czeka od 25 lat nie opuszczajcie go, zajmijcie to wspaniałe gniazdo, będzie Wam tu dobrze. Okolica obfita w zaskrońce, od których mnie na co dzień wybawiacie. Smaczna strawa Was u czeka, stawy pełne woda nie wyschła... Słonko coraz wyżej przylećcież skoro świt! Codziennie rano z malutkim Felkiem zerkamy na twe gniazdo żywiąc nowe nadzieje, na dar pełnej szczęśliwej zatroskanej rodziny. Czekamy na kolejny rok w Waszym towarzystwie! Przylećcie! Prosimy!