Polska wiejska



poniedziałek, 1 czerwca 2020

Zielone święto!

Dobry wieczór Mili Państwo!
Dobry wieczór Czytelnicy!

Nie będę opisywać Wam w jednym poście co się ze mną działo przez 4 lata... Ale, aż tyle minęło od ostatniego wpisu, nie chce mi się wierzyć! Wiem jedno zdradziłam moją wiochę niczym niewierna baba, na domiar tego muszę się przyznać, że chciałam o niej zapomnieć, że miałam poczucie, iż mimo, że serce wzywa natura mieszczucha wygrała! Oj uciekałam, znikałam ze strachu, a może przed czymś co mnie przerastało...

 Na rozwidleniu dróg wybrałam ścieżkę inną, ale też dobrą nauczyłam się niesamowicie wiele przez ten okres, dojrzałam na pewno. I nadszedł ten dzień kiedy wędrując innymi drogami wróciłam przez przypadek zupełnie z innej strony w to samo miejsce. Tam spotkałam takiego skrzata sprzymierzeńca strażnika, który pod groźbą zmusił mnie, abym się zatrzymała i rozejrzała wokół. Możecie się domyślać, że ten skrzat miał skośne oczy (co zupełnie nie pasuje do naszych współrzędnych geograficznych i stref klimatycznych) przyprawiono mu skrzydła nietoperza, a na głowę przywdziano koronę... Bardzo był to dziwny stwór wręcz śmieszny, lecz jego groźby były  poważne i  realnie dotkliwe. Zdecydowałam się posłuchać owego "Covidka" bo tak mu na imię, w żadnej ludowej bajce nie spotkałam tak dziwnej postaci!
Zostałam w Domu zatrzymałam się... Nie było już ucieczki... miałam na pewno dużo więcej czasu a co najważniejsze również przestrzeni, do działania. Znów w moje życie wkradła się znana wiejska cykliczność, życie w zgodzie z rytmem dnia i naturą!

 Wiosna przyszła szybko w tym roku, ale Zima spłatała jej figla zarzuciła śniegiem i ją troszkę spowolniła, potem wróciła z Zośką pod pachę wchodząc jabłonią w paradę! Covidek zatrzasnął mnie na Gąskach i tylko raz w tygodniu wybierałam się do miasta po zakupy, dzieci nie mogły chodzić do przedszkola a mnie nie bawiło już wiecznie sprzątanie... Mąż zaczął remonty! Postanowiłam się zagłębić w tajemną wiedzę i doświadczenie ogrodnicze!!! Nic z tego by nie wyszło, bo bym nie potrafiła się za to nawet zabrać, ale znalazła się przyjazna dusza, która odczarowała mi ogród i duuuużo mnie nauczyła! Oczywiście w takich pięknych historiach nie mogło zabraknąć  spotkania z rudzikiem, który przyglądał się naszym pracom niczym w książce "tajemniczy ogród" Magia się zadziała i połknęłam bakcyla. Aby teraz na bieżąco czytać do poduchy "Działkowca"- Serio! (też w to nie wierzę!)
Aktualnie jestem posiadaczką grządki: buraczków, marchewki, rzodkiewki, pietruszki, cebuli, bobu, grochu, fasolki, ogórków (wzeszły nareszcie!), papryk różnych rodzajów w ilości 6 krzaczków oraz 8 sadzonek pomidora... Poza tym mam już sporą ilość kwiatów, upolowanych na rynku, zrobiłam małe metamorfozy ogrodowe... I nauczyłam się tak wiele rzeczy pożytecznych dla mnie i dla mojej rodziny, że każdego dnia jestem za to wdzięczna sobie moim, pomocnikom i Bogu!  foto rzodkiewki
Może to i samochwałka ale jestem dumna bardzo z tego co już udało mi się zrobić i czego nauczyć w tej kwestii, myślałam, że ja nie potrafię nic, że to nie jest moja bajka, a tu jednak udało się!
Myślę, że wszystko jest możliwe i wiele przekonań nas ogranicza. A tu wystarczy popracować nad swoją głową i po prostu nie wierzyć w słowa niebudujące! Życie to tylko chwila piękna, którą Bóg nam ofiarował... Ulotna eteryczna, każdy z nas tu jest, po coś. Przychodzimy, żeby się czegoś nauczyć, komuś pomóc, ja wierzę, że to wszystko jest z góry opisane w jakiejś księdze. Ale nie możemy zapominać, że jesteśmy tu też po to, żeby się uwalić w błocie, a potem trzeba się umyć wyprać, przebrać jeden potrzebuje mamy do pomocy drugi zrobi to sam, ale na miłość Boską nie obrzucajmy się błotem nawzajem skoro i tak sami kiedyś w nie wejdziemy. Wspierajmy się zachęcajmy do rozwoju, chwalmy się nawzajem, szanujmy doceniajmy... Jest tyle możliwości zbudowania innych, zbudowania siebie, zrozumienia, po to tu jesteśmy! Mieszkamy na Planecie Ziemia bo jest Robota do zrobienia niełatwa, ale trzeba ja zrobić... Trzeba siebie poznać trzeba się szanować, łatwo jest kogoś oceniać obrzucać błotem po co? Co nam to da obrzucając innych przecież, sami też się ubrudzimy, a znając ludzkie myśli wiem, że często przy niejednej z okazji sami się tak z nim zbesztamy, że oczu nie będzie nawet widać!

Mamy w tym roku wyjątkowo zimny maj, przymrozki nie odpuściły, ziemia zimna rośliny czekają w gotowości do startu, żeby wybić się w górę... Był Anastazy w piecu paliłam dwa razy, Zośka mi pomidorów pożałowała i zabrała!  Maj to piękny miesiąc, choć w tym roku nie rozpieścił nas swoją aurą, ale pamiętajcie, że żona rolnika na mokrą majówkę zawsze się cieszy! W tym miesiącu jest wiele wyjątkowych dni, dla mnie osobiście w maju się urodziłam i w maju stałam się matką to w tym miesiącu wszystko ma swój początek... Wyjątkowość maja daje nam Natura, która obfituje w liczne kwiaty. W lasach kwitną niewinnie pośród liści białe konwaliowe dzwoneczki które urzekają swoim zapachem... Niezapominajki drobnymi niebieskimi kwiatami snują opowieści o zapomnianym... Stokrotki dumnie otwierają swoje płatki w słoneczne ciepłe dni! Wiejskie żywopłoty zdobią lawendowe i białe lilaki pachnące słodko!! Na polach rzepak czuć wyjątkowo intensywnie żółć upaja wzrok swoją wyrazistością... Słuchać szum pszczół pracujących w pocie czoła... Wieczorami żaby zaczęły koncerty nad stawem... to magia przyrody powoduje, że życie w maju jest piękniejsze. Maić znaczy stroić i tak natura przystrojona  tym miesiącu wita nas z wielka radością odwdzięcza się nam za to, że jesteśmy, że wspólnie na siebie oddziałujemy! 
W maju na wsiach zawsze urzekały mnie kapliczki przystrojone kolorowymi wstążkami i kwiatami. Piękną tradycją jest to, że w wielu wsiach, co roku inna rodzina trzyma nad nimi piecze! Jest to w Kościele miesiąc czczenia Matki Boskiej. Tradycja po dziś dzień jest kultywowana właśnie przy kapliczkach wiejskich, przy których spotykają się mieszkańcy wsi, przez cały maj odmawiając Litanie Loretańską. Maj jest miesiącem w którym wszystko wzrasta i modlitwy lepiej unoszą się do Nieba  a szczególnie te o dobrą pogodę i obfite plony. Bo w maju wszystko się zaczyna i nawet legendy mówią że Bóg ojciec w tym miesiącu stworzył świat.

W drugiej połowie maja zazwyczaj zależy to od tego kiedy Wielkanoc wypada mamy nasze tytułowe Zielone święto... Być może, niektórzy nie wiedzą jaką rolę ono pełni w naszym Kościele dla mnie dotychczas było to ważne wyjątkowe święto... A mianowicie w wieczór przed niedzielą zielonoświątkową jechałam z rodzicami do Mątów Wielkich na uroczystości. Tam stoi kościół naszej lokalnej Błogosławionej Doroty z Mątów i w tym kościele odbywała się wigilia Zesłania Ducha Świętego. Kościół był mały wszędzie płasko bo to Żuławy, malutki Cmentarzyk przykościelny, mimo, że mury wiały prawdziwym gotyckim chłodem, wnętrze kościółka było złocone z okresu baroku... Ta świątynia była wyjątkowa, urzekająca, skrywająca wiele ciekawych historii. Rozbrzmiewał tam śpiew wspólna modlitwa, o Zstąpienie Ducha Świętego w postaci Gołębicy a także  o deszcz wszelkich błogosławieństw. Dlaczego to święto jest wyjątkowe w Kościele otóż:
Zesłanie Ducha Świętego uważa się za początek Kościoła. Bóg został objawiony w Starym Testamencie, Syn nauczał osobiście na Ziemi, a jego służbę ukoronowało Zesłanie Ducha Świętego, którego obiecał.
Przy interpretacji Biblii, Zesłanie Ducha Świętego, gdy apostołowie zaczęli przemawiać różnymi językami, często zestawiane jest z pomieszaniem języków przy budowie wieży Babel. W chwili Zesłania ludzkość zdołała symbolicznie przełamać wszelkie bariery i na nowo zjednoczyć się w Duchu Świętym. Podobną myśl wyraża św. Paweł, pisząc: „nie ma już Greka ani Żyda”. Wkrótce wokół apostołów zgromadzą się wszystkie narody i wszystkie języki. 
Dla mnie było to wyjątkowe doświadczenie w magicznym miejscu i w wyjątkowej atmosferze. Na wsiach to święto miało inną wagę na pewno narzuconą przez folklor, ale nie tylko. Zauważyłam, że im ważniejsze święto tym więcej obrzędów ludowych, które przechowały  przedchrześcijańską kulturę. Na wsiach w to święto poza obrzędami Kościelnymi należało przystroić dom, wszelkie okna, drzwi ozdabiano zielonymi gałęziami, brzózek, lipy i innych a podłogi i wejście do domu wyścielano świeżo zerwanym tatarakiem. Kto kiedyś wyciągał z wody tatarak ten może sobie wyobrazić jak mogły pachnieć intensywnie naręcza młodego tataraku. Poza tym majono również Krowy, to znaczy, że zakładano im wianki... Szczerze taki widok kiedykolwiek by mnie zachwycił, żebym zobaczyła piękną czystą krówkę z majowym wiankiem na głowie. Jeśli u kogoś na wsi jeszcze się ubiera krowom wianki, to ja chętnie się wproszę na taką okazje, bo to jest za pewne uroczy widok.


Zwyczaje, zwyczajami, ale po cóż one przetrwały do XX wieku po mimo ustanowienia święta kościelnego około tysiąca lat temu... Dla Słowian, Prusów, Bałtów, w Rosji, na Ukrainie do tej pory obchody są ściśle związane, ze świętem przed chrześcijańskim. W Polsce obyczaje przetrwały tylko w niektórych rejonach ... Na przykład poza majeniem stawiano również słupy majowe które były wykonane z młodej brzozy, symbolem axis mundi osi łączącej światy. Słupy wystawiano najczęściej przy domach panien, które były na wydaniu, były one przywdziane w wianki i wstążki. W niektórych rejonach wokół nich odbywały się tańce ze wstęgami. Wszystkie te obyczaje jeśli jakkolwiek przetrwały są tradycją nie mają już takiego znaczenia. Często na wsiach majono ale nie przywiązywano wagi już do zabobonów. Zielone świątki było to święto na pewno pasterzy święto, modlitw i próśb o urodzaj, odczyniania uroków, zapobiegania im. Dawniej to święto nazywano stadem i trwało około tygodnia, inne nazwy to Tydzień Rusałczany. W Rosji do tej pory święta obejmują tydzień i jest to siódmy tydzień od Wielkanocy związany z Trójcą Świętą. Stado było odpowiednikiem ludowych Zielonych Świąt, a zaczynał je tydzień Rusałczany, z którym spotkałam się w super książce pt: "Szeptucha". Podczas tego tygodnia Rusałki mogły współuczestniczyć w życiu społecznym. Wiosenny czas to był ulubiony okres do płatania figli, uwodzenia, rzucania uroków, stąd też wzięło się słynne majenie, aby te demony, które stały się aktywne nie miały dostępu i wpływu na gospodarstwa domowe. Rusałki były to istoty przepiękne, za życia piękne dziewczyny które zmarły tuż przed swoim ślubem, w zamian za to dostawały nieśmiertelność i mogły uwodzić mężczyzn, Ci najczęściej albo się topili, albo znikali w tajemniczych okolicznościach, o nich pisał Mickiewicz. Na zakończenie Rusałczanego Tygodnia barwne korowody odprowadzały Rusałki i inne demoniczne istoty poza wieś. Być może, aby upamiętnić tydzień Rusałczany majowego motyla nazwano po prostu Rusałką. Spójrzcie, czyż nie cudowny!



Gdy kukułka kuka w maju, spodziewaj się urodzaju.
Kiedy mokry maj, będzie żyto jako gaj.


Ps. Gąskowe majowe przepisy i rady! 

Dla Urody--->  
Sposób na pryszcza, weź ząbek czosnku przekrój go i wsmaruj w miejsce pojawiającego się dziada, podobnie na zaskórniki działa, podobno skuteczniej walczy się z oczyszczaniem skóry od zaskórników po pełni.


Sposób na zbyt silnie wydzielające się sebum, Łyżka soku z cytryny i łyżka sody oczyszczonej, zmieszaj, ale uważaj soda zareaguje pianą. Nałóż np. na strefę T potrzymaj 5 minut i zmyj.


Medycznie--> 
Zbieraj pokrzywę! Ostatni moment! Jest świetna jako nawóz, przeciwko szkodnikom. Rewelacyjnie poprawia hemoglobinę, wpływa korzystnie na włosy, skórę i paznokcie, działa przeciwbólowo oraz redukuje nadmiar wody w organizmie. Wystarczy ze zbierzesz ususzysz zaparzysz w całości lub pokruszysz w moździerzu. Herbatkę pij regularnie na ciepło na zimno możesz coś dodać do smaku.
Nalewka z pokrywy- na bóle stawów i mięśni stosować miejscowo. 10 g drobno posiekanej pokrzywy zalać 0,5 l spirytusu pozostawić na kilkanaście dni co jakiś czas wstrząsnąć. Nacierać obolałe miejsca.
Maść z ziela jaskółczego- 400 g gęsiego smalcu
2 spore garści glistnika (jaskółczego ziela)
50 g spirytusu
Gałązki glistnika razem z liśćmi i kwiatami drobno pokroić.
Smalec przełożyć do głębokiej patelni z grubym dnem i roztopić.
Powinien być gorący ale się nie zagotować.
Patelnię zestawić z ognia i wrzucić pokrojone listki glistniki.
Przykryć i kilka razy przemieszać aż ostygnie.
Przelać do blendera lub malaksera i dokładnie zmiksować . Trwa to kilka minut.
Dolać spirytus. Wymieszać i przelać do słoiczka. Zamknąć i przechowywać w lodówce.
Ja przelałam przez sito.
Stosować na problemy skórne jak trudno gojące się rany, skaleczenia, łuszczycę czy pękającą skórę. Świetnie też nawilża suchą skórę. Pomaga na odciski, popękane piętki i kurzajki! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz