Polska wiejska



czwartek, 9 lipca 2015

Truskawkowy raj- czyli truskawkobranie!

Moi Drodzy Czytelnicy! 

Na wstępie chciałabym przeprosić za ociąganie, ale miałam pecha, bo wersja pierwsza notki się skasowała. Przeszłam w związku z tym traumę i kryzys. Początkowo trzeba było się ogarnąć w domu, uporać się z kolkami maluszka, ale wyciskając poty powstała ta notka i to dość opóźniona. Noo! To miłej lektury! 




Na Gąskach unosi się słodki zapach... Pachnie jak po otwarciu Jogobelli truskawkowej :), a widzieliście kiedyś TIR'a truskawek- tutaj dziennie zdarzają się i dwa... Sezon truskawkowy u Przechadzkich w pełni! Od kilku tygodni na polach truskawkowych tłumy, ludzie w każdym wieku i mój mąż. Rok temu byłam tam i ja teraz mogę tylko się wyrwać na chwilę. Pogoda dzisiaj bardzo ładna. Początki zbioru przypadły na deszczu strugi, lecz teraz wszyscy się opalą. Oj gdybym to ja mogła i Felek byśmy i tacie dotrzymywali towarzystwa. Zapisywali mądrości polowe, które po każdym sezonie ulatują w niepamięć- a szkoda. W zeszłym roku byłam na polu pomóc i było fantastycznie, choć zdarzały się próby kanciarstwa- jak wszędzie. Kiedyś też zbierałam truskawki, taka praca u podstaw.
Zanim weźmiesz jogurt truskawkowy, maślankę, czy też dżem, wyobraź sobie, że egzystencja tych produktów zaczyna się na polu. Wszystko zaczyna się od ziemi, wody, ognia i powietrza lub się przez to kończy. Dwa podstawowe składniki jogurtu truskawkowego pochodzą z pola, jeden to truskawki, które są tutaj głównym bohaterem a drugi to mleko. Po ścięciu żywota krzaka truskawkowego na koniec sezonu odbijają nowe pędy i pojawiają się pierwsze kwiaty. Chmara pszczół zapyla je i chwilę po tym pojawiają się owoce. Zielone nasycają się deszczem, a w słońcu czerwienieją, im więcej deszczu tym większa truskawka. Lśni się rumiana soczysta słodziutka bulwa pośród postrzępionych listów, dynda szypułką w dół i mówi: ZJEDZ MNIE! A później nie ma już końca i następna i następna, a piasek w zębach zgrzyta. Takie truskawki z pola są najlepsze koniecznie z piaskiem, twarde soczyste, świeże. Truskawki nie lubią za długo leżeć na kupie te od spodu, przygniatane w kobiałce przez koleżanki z góry robią się takie ciapowate. Jakby robiły się pod naciskiem innych takie mało asertywne i rozlazłe życiowo. Uprawa truskawki jest czasochłonna i wymaga wielu zabiegów. Nawożenie i ochrona to jasne, ale jest jeszcze pielenie, ręczne i maszynowe.


Takie rządki gdy sucho należy podlewać, pracuje w dużym areale sporo ludzi przed sezonem, a wraz z zakończeniem roku szkolnego w sezonie potrafi przyjść pracować nawet 250 osób. Każda z tych osób jest wolnym strzelcem tyle, ile uzbiera, to tyle zarobi. Praca zaczyna się o 5 rano zazwyczaj (kiedy o tej porze zbiór jest na Laskowicach Jezioro Orkuskie oddycha po nocy i cudownie paruje a słońce rozgrzewa poranną rosę). Wylecieć z pola można, ale tylko za kategorycznie niedopuszczalne zachowania np. kradzież kobiałki sąsiadowi, dziecku etc. pachciarstwo (jest dla mnie nielogiczne o ile więcej zarobi ten ktoś jak ukradnie kobiałki, niż potem ma zakaz wstępu na pole i do końca sezonu nie zarobi). Z pola można wylecieć za zakłócanie porządku tj. bójki. Precedensem była sytuacja, gdy na polu pobiły się dwie dziewczyny do tego stopnia, że trzeba było wezwać karetkę. Pojawiły się też problemy rodzinne, tj. synowie chcieli natłuc swojemu ojcu. Są na polu także wczasowicze, imprezowicze, śpioszki, bo praca w polu jest monotonna i nużąca, więc zdarzają się odpoczynki między rządkami, grozi to pozbawieniem swoich zbiorów, bo bywa, że słońce tak grzeje, że można zapomnieć całkowicie ile i czy w ogóle jakieś truskawki zostały zebrane.


Mamy na polu również pierwsze skrzypce, o kogo chodzi wszyscy wiedzą nie trzeba tejże osoby nikomu przedstawiać,  ale uwaga! Ostatnio pojawiła się konkurencja i myśleliśmy,  że nasz polowy master odejdzie na emeryturę. A w życiu nie ma takiej osoby, która by w taki sposób przekrzyczała ciągnik,  ba potrafiłaby nawet i kombajn. Kiedy pojawia się na horyzoncie polowy to z okolicznych bagien na ten krzyk zostają wyłożone wszystkie dziki. Ten głos się marnuje w truskawkach! Ostatnimi czasy padła również propozycja założenia bloga pt: "TrÓskafkowy Raj". Z truskawkami to wcale nie taki raj, raczej piekiełko, zważywszy na sytuacje rynkową i embargo. Kiedy ma się sezon rozpocząć i zimą zazwyczaj tęsknimy, za spotkaniami z ludźmi rozmowami, żartami i innymi scenami z pola. Gdy sezon jest w pełni i kolejny dzień mąż wstaje o 4 rano, a syn razem z nim, po dwóch lub trzech tygodniach masz dość, kiedy kończy się sezon, nikt nie tęskni wszyscy chcą odsapnąć i cieszą się, że to już koniec.
Na polu pojawiają się ludzie z różnymi marzeniami i celami. Dla jednych szczytem marzeń są "Jingi lingi" i jakieś dobre takie wino, co wali po czaszce. Dzieci zbierają na marzenia, jakieś przedmioty i inne. Są i takie dzieci, które zbierają na książki. Niektóre osoby przychodzą i pracę na polu traktują jak etat, mają mniej więcej stałe dochody dzienne, opracowany system zbieractwa. Inni wzbogacają swój budżet domowy. Rodzice zbierają dla dzieci, a dzieci dla rodziców. Mam wielki szacunek dla osób, które w pocie czoła zbierają na utrzymanie kogoś. Zdarza się, że kobiety potrafią uzbierać ok 100 kobiałek dziennie, chylę się im w pas, bo ja jak na mieszczucha przystało nie wiem czy bym 30 uzbierała. Jest mi jednocześnie wstyd za to, że ja nie potrafię i mimo, że bym chciała nie uda mi się to. Bardzo lubię przychodzić na pole, lubię rozmawiać z ludźmi, każdy człowiek jest ciekawy, godny uwagi i przede wszystkim każdy, nawet ten co byle by uzbierać na flaszkę ma swoją historię.


Dawniej obyczajowość wiejską opisywali mistrzowie tacy jak Reymont czy Kolberg, zapisywali przyśpiewki, obyczaje kulturowe ludu i chłopstwa. Dziś można dostrzec także elementy kultury polowej, a brzmią one: "Ty jesteś Ruda, na pewno ruda..." Mini głośniki smartfonów roznoszą łupankę disko z pola po polach, nie ma jak rodzimy i żyzny w odbiorców grunt. Aż ciężko uwierzyć w to, że dawniej na polach rozbrzmiewała "Uciekła mi przepióreczka", a panny w lnianych koszulach i kieckach do roboty, z długimi warkoczami i w chustach na głowie pracowały rumiane i krągłe, niczym z teledysku Donatana. Wieś także uległa cyfryzacji, z kolei miasto uległo "zwieśniaczeniu", bo też po co komu w mieście GUMAKI za 400 złotych, gdy wszystko wyłożone brukiem i asfaltem. W mieście wciąż jest pogoń za marką, a nie użytecznością, gdyby oddać komuś w prezencie Huntery, przyszedłby w nich na pole umorusał je, a dla mieszczucha brudzenie takich butów byłoby profanacją. Typową tendencją ówcześnie jest to, że ze wsi emigrują do miasta i dziewczyny na miastowe robią się na siłę, a z miasta ciągną na wieś- przykład ja!


Ostatnio w Kościele i szczególnie na wsiach obchodzone było już trochę zapomniane święto. Matki Boskiej Jagodnej. Pomyślicie sobie skąd ja sobie wytrzasnęłam to święto, ale tak jak Matki Boskiej Zielnej czy Gromnicznej, w staropolskim obyczaju była też Matka Boska Jagodna. Święto to przypada na 2 lipca i dawniej łączone było z upamiętnieniem wydarzenia, które opisał święty Łukasz. Mianowicie odwiedziny Marii Panny u swojej krewnej Elżbiety, która w podeszłym wieku stała się brzemienną i wydała na świat Eliasza "głos wołającego na pustyni". Dawniej pamiątka ta była obchodzona razem z Matki Boskiej Jagodnej, ale od 1969 roku zdegradowano to święto i chyli się ono w niepamięć, ze względu na jego ludowy charakter. Matka Boska Jagodna to opiekunka kobiet ciężarnych, opiekunka dzieci nienarodzonych i tych które Pan Bóg zabrał do siebie tuż po porodzie. Wierzono, że kobiety ciężarne nie powinny jeść do 2 lipca jagód, malin, truskawek i innych tego typu owoców, ponieważ Matka Boża przemierza lasy do Elżbiety i musi się czymś żywić. Inny obyczaj głosi, że matki, które utraciły dzieci, bądź też spodziewają się dziecka, nie mogą do 2 lipca jeść tych owoców, ponieważ pragną dać swoim dzieciom, którymi opiekuje się Maryja samą słodycz tego świata. Wierzono, że w tym okresie Matka Boska w szczególny sposób opiekuje się ich dziećmi i za jej pośrednictwem mogą im przekazać całą swoją matczyną miłość i w sposób duchowy je przytulać i rozpieszczać. Dlatego drogie Panie żadnemu dziecku słodyczy nie żałujcie, miłości też nie, a wiejskie obyczaje niech wiejskie pozostaną i nigdy w niepamięć nie odejdą. 

Na koniec trochę słodkości- tarta truskawkowa. Spód z kruchego ciasta cieniutki, masa to bita śmietana ze skórką z limonki i miętą. Truskawki ułożyłam na wierzchu. Do dekoracji brakuje czekolady gorzkiej i białej smużkami polanej po truskawkach. 




Ps. TEKSTY TRUSKAWKOWE SEZON '15 
- Bo za PGR-u wszyscy kradli i dyrektor kradł. Normalnie "Wspaniałe stulecie"
- Skaczą jak kuny w agreście 

... oraz wiele, wiele innych niecenzuralnych...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz