Polska wiejska



niedziela, 24 kwietnia 2016

Pora na Dobranoc...

W ramach dygresji napiszę na początku, że bocian był okrągły tydzień... Zrobił nas w bambuko i się zmył od dwóch dni już go nie ma... A może żona go porzuciła i nie przyleciała... Nikt nie zna bocianich spraw, ale u nas  gościnie pożerował najadł się i nie ma, za rok na wiosnę nauczę już może Felka modlić się o bociana...


Żyła sobie kiedyś pewna rozczochrana Sowa. Roztargniona była, wiecznie coś gubiła, w domu artystyczny nieład, ale Sowa bardzo się starała. Mądra to i ona była, lecz niezwykle zapominalska. Wylatując na kolacje ze trzy razy zawsze do domu wracała, bo czegoś ZAPOMNIAŁA. A jak wracała to cupnęła za każdym razem na stołeczku policzyła do dziesięciu, a żeby po drodze na kolację cwany lis, przez jej roztargnienie, jej nie capnął.
I tak pewnego dnia, gdy to zmęczona Sowa po nocnych imprezach, chciała iść spać, na małego aftera wpadła do niej Pustułka. O TA TO! Figura jak u Chodakowskiej, smukła zwinna sprawna, make up, że mucha nawet jej na pomadce nie siada. Biżuteria nówka, dodatki świetnie dobrane do jej cętkowanego żakieciku- pewnie już u Sroki na zakupach była! Ideał po imprezie wygląda jak przed i te jej zdrowe odżywianie! A Sowa jak to Sowa, tu gdzieś za dużo się w boczkach pozbierało, na głowie już wszystko się roztarmosiło, makijaż rozmazany... Nic tylko zgon po imprezie... I jeszcze do tego odbija się czosnkiem bo za dużo Kebab-myszy zjadła!
      - O stara! Ty tak długo nie pociągniesz!- powiedziała z uśmiechem na widok Sowy Pustułka.
      - Przecież Tobie to tylko wizażowy remanent potrzebny. No i DetoX też!- dodała z przekąsem- Jak się bawić to się bawić ale zdrowy tryb życia musi być! Nie ma Lipy!
      - OOOOO!!!- Ziewając zaczęła Sowa- Łatwo Ci mówić, jak Ty taka ogarnięta zawsze byłaś, zresztą co jak co ale SPONTAN rządzi się własnymi prawami- definitywnie znudzona legła na kanapie!
      - No NIE! Wypraszam sobie, myślisz, że to, co wydaje Ci się, zawsze to jest, ot tak Sobie! A no powiem Ci, że się mylisz! Bo nie!! Ja na to ciężko haruje, kiedy ty zajadasz się hot dogami z nornic popijając kofeinowe resztki ze śmietnika. W ogóle to czemu ty wiecznie jesteś taka zmęczona! -
I nagle sufit się trzęsie, sypią się drzazgi i cały serwis do kawy podskakuje w gablotce! Bo Sowa nie wiem czy to z lenistwa, czy lubi dziuple sobie wybrała tuż opodal ruchliwej drogi.
      - I widzisz gdyby nie Ty to teraz bym się na prawy bok przewracała, to tylko TIR do Hipermarketu o tej porze przejeżdża, jeszcze 5 takich i już wtedy śpię. Swoją drogą w tym hipermarkecie można wciągnąć coś słodkiego, tylko niech ich Szlag trafi! Dlaczego nie pogaszą tych świateł na tym martwym polu.
     - Oj Sowo w literaturze i naturze swej podobno, za mądre zwierze uchodzisz, a tu klops!! Problem twój jest w tym, że balujesz i jeszcze na bezsenność cierpisz. Dobra idź już spać moja nocna gwiazdo, a jutro do mnie wpadnij na żuka w sosie mrówkowym, coś zaradzimy.
Następnego dnia, a właściwie nocy, Sowa odwiedziła Pustułkę. A ta miała piękne gniazdo, które od Wronki- tej co do Anglii za robota poleciała- kupiła.
    - No, no, no koleżanko! Ale Ci się mieszkanie trafiło, na 10 piętrze u szczytu drzew z takim zapierającym dech widokiem... Ech! Tej to dobrze!-
   - Chodź, chodź czuj się jak u siebie... Przygotowałam dziś dla nas Pasikonika w sosie z much oprószonego muszymi skrzydełkami, a na deser komarowe smoothie.
   - Ty chcesz mnie zagłodzić?! Szkoda, że nie ma udek mysich zawijanych w tłuszczyk... O śniły mi się dziś i nabrałam takiej ochoty.
   - O nie! Dziś jesteś moim gościem i spróbujesz mojej kuchni, gwarantuje nie pożałujesz.


I tak Sowa wybałuszała swoje wielkie oczy, bo dania Pustułki trafiły w jej gusta. Dodatkowo przy okazji zrobiły sobie dzień SPA. Pustułka poduczyła Sowę jak zadbać o dobry LooK! Zrobiła jej mega makijaż, i przede wszystkim Sowa się wyspała! Bo się zasiedziały za długo i już nie opłacało się lecieć do dziupli Sowiej na sen! Sowa rano spojrzała w lustro i poczuła się jak nigdy, wyglądała świetnie, czuła się świetnie i zrozumiała, że to nie jest trudne... Aż miała ochotę wrzucić selfie na ptakbooka i wykrzyczeć światu, że jest cudownie! Pożegnała się pięknie i odleciała...
A któregoś razu nad rzeką spotkała Pustułka panią Słowikową co jej mąż się wiecznie spóźnia na kolację. I wdały się w rozmowę!
    - A widziała Pani tę Sowę! No rewelacja babka!! Zadbana wyspana, tak się zmieniła i kupiła nową dziuple, taka po dzięciole starym. Ostatnio Kowaliki jej drzwi powiększały... I co ptaki ćwierkają nad sosnowym borem, podobno ktoś się tam kręci- puściła oczko do Pustułki Pani Słowikowa- Ech takiej to Dobrze!
    - To cudownie! Dawno jej nie widziałam, a może Pani ma ochotę na babski wieczorek, jak tak pani często na spóźnialskiego męża czeka, to może niech on poczeka na Panią, z chęcią zjadłabym kolacje w miłym towarzystwie.
    - A wie Pani! Czemu nie!


Oby każda z nas miała taką PUSTUŁKĘ w swoim życiu! Żeby nas kiedy trzeba wyciągnęła z Sowiej Dziupli.

2 komentarze: